~SOUNDTRACK~
*'It isn't easy for me to let it go
Cause I've swallow every single word
And every whisper, every sigh
Eats away at this heart of mine
And there is a hollow in me now.'
Siedziałam w pokoju gościnnym, który obecnie zajmowałam w drewnianej, stylowej chatce.
Moją głowę opanował niemiłosiernie świdrująco-pulsujący kac, a w uszach
wciąż dudniały mi słowa mojego uchochanego, które przestrzegały mnie
przed zakochaniem się w nim. Tylko, że to tak jakby już się stało i to
na jego oczach. To przy nim to wszystko się działo, bo to przecież jego
dotyk, zapach, głos... To wszystko sprawiało, że czułam się wspaniale i
lekko, czasami zawstydzona, kiedy to mój puls skakał niesamowicie,
zupełnie jakby tańczył kankana. Jednak to wszystko sprowadzało się do
tego nowo odkrytego uczucia, które z każdym dniem podobało mi się coraz
bardziej. Aż zaczęło boleć.
Czy czasami nie jest też tak, że miłość
boli? Idąc tym tropem można rzec, że zauroczenie tak samo może być
nieprzyjemne, chociaż nigdy nie spodziewałam się, że i to może mieć taką stronę. Za długo żyłam w bajce ze szczęśliwym zakończeniem.
Nie miałam ochoty na towarzystwo. Bałam się też stawić czoła Harremu,
który zniknął gdzieś w nocy z mojego łóżka. Nie poczekał do rana jak
zawsze, po prostu odszedł bez słowa. Może chociaż tak jak zwykle
pocałował mnie w czoło, które właśnie odruchowo dotknęłam opuszkami
palców lewej dłoni. Może tylko spojrzał i łapiąc się za głowę
bezszelestnie wysunął się z pod kołdry, która szczelnie nas oplatała.
Problem w tym, że nie pamiętam kiedy zasnęłam, co działo się po
pocałunkach i pieszczotach, chociaż najprawdopodobniej po prostu przysnęliśmy. Oboje byliśmy mocno pijani.
'If being in love only made people more lonely, why would everyone want it so much?' 'You think you'll never be lonely again.'
Uchyliłam drzwi i niepewnie wyszłam spoza czterech bezpiecznych ścian. W
domku panowała cisza. Widocznie wszyscy wyszli nad jezioro i zostawili
mnie samą z kacem mordercą, który już na szczęście powoli ustępował.
W locie chwyciłam jabłko i owinięta szczelnie kocem wyszłam na taras.
Szybko wypatrzyli mnie wzrokiem z samego dołu i zaczęli zapraszać do wspólnej zabawy w wodzie. Tylko mi nie to było w głowie, więc grzecznie pokiwałam głową na nie. Wtedy też zobaczyłam jak brunet spogląda na mnie i zarzuca w tył swoje mokre włosy. Delikatnie się do mnie uśmiechnął i wrócił do wszystkich.
Przymknęłam oczy, które lekko mnie zapiekły. Ślina, którą przed chwilą przełknęłam, dziwnie utkwiła mi w gardle.
W locie chwyciłam jabłko i owinięta szczelnie kocem wyszłam na taras.
Szybko wypatrzyli mnie wzrokiem z samego dołu i zaczęli zapraszać do wspólnej zabawy w wodzie. Tylko mi nie to było w głowie, więc grzecznie pokiwałam głową na nie. Wtedy też zobaczyłam jak brunet spogląda na mnie i zarzuca w tył swoje mokre włosy. Delikatnie się do mnie uśmiechnął i wrócił do wszystkich.
Przymknęłam oczy, które lekko mnie zapiekły. Ślina, którą przed chwilą przełknęłam, dziwnie utkwiła mi w gardle.
Po cholerę dziewczyno przeżywasz? Nie ten to następny.
Usłyszałam jak drzwi frontowe się zatrzaskują. Ktoś wszedł do środka.
Obróciłam się więc i weszłam do salonu opadając na fotel.
- Dziewczyno, ciebie też tak boli głowa? - spytał Louis.
- I to jak. - westchnęłam, a on usiadł po drugiej stronie ze szklanką prawdopodobnie Pepsi.
- Fajnie wczoraj było. Szkoda, że już nam czas się tak skraca i trzeba będzie wracać. A ty jak się bawisz?
Ułożyłam usta w prostą linię i wbiłam wzrok w ziemię. Nie byłam w stanie powiedzieć mu o wszystkim. Zresztą nie było sensu.
- Ej, ej, coś jest nie tak. - przesiadł się obok mnie. - Co jest? Powiedz.
- Nie chcę. Przynajmniej nie teraz, nie dopóki się to nie poukłada.
- Chodzi o Harrego, prawda?
- Powiedziałam ci, że nie będę rozmawiać!
- Przepraszam, Evie. - położył mi rękę na ramieniu. - Jeśli jest coś co mogę zrobić to mi powiedz. To, że coś jest na rzeczy nie jest dla mnie już nowością i nic mi do tego. Po prostu nie chcę żebyś cierpiała.
- Ale tak jest. - zerknęłam w jego oczy, lecz szybko zabrałam wzrok. - Idę się przejść, nie martw się i nie przesadzaj. Przeżyję.
Widząc mój blady uśmiech Lou przytulił mnie do siebie i potargał za oba policzki. Widział jak chociaż trochę dodać mi humoru.
W tym momencie do domu weszli pozostali. Cali mokrzy, zziębnięci i rozbawieni. Eleanor rzuciła się na Louisa i obdarowała go soczystym pocałunkiem. Bez słowa przyglądałam się całej akcji i momentalnie odwróciłam się ku drzwiom, gdzie napotkałam Kath.
- Kacyk, co? - zaświergotała. - Nie martw się, nauczę cię jak sobie z tym radzić. Chcesz oglądnąć jakiś film? Właśnie o tym...
- Nie, dzięki. Może później. - przerwałam jej.
Całej sytuacji przyglądał się Hazza, który niby to stał i przecierał ręcznikiem włosy. Ciężko było mi nawet na niego nie spojrzeć, więc zrobiłam to i uśmiechnęłam się lekko.
Wyszłam zamykając za sobą drzwi.
Nogi poniosły mnie na pomost na którego końcu usiadłam. Stopami subtelnie muskałam prawie idealnie płaską taflę wody. Słońce chyliło się ku zachodowi, a mi zaczynało robić się coraz zimniej, jednak cisza, tak perfekcyjna, nie pozwalała mi odejść. Było mi zbyt dobrze.
Od kiedy zaczęłam czuć coś do tego nieziemsko przystojnego chłopaka moje życie obróciło się totalnie w drugą stronę. Potem niby wróciło, a potem znowu postanowiło płatać mi figle. Zupełnie tego nie rozumiem. Jak takie uczucie może aż tak mocno mieszać w czymś życiu? To nienormalne. Ja o tym wiem, nie chcę pozwolić tej reakcji chemicznej zupełnie mnie owładnąć, ale to dzieje się zupełnie bez obecności mojej woli.
Kiedy poprawiałam opadający mi z ramion koc, zobaczyłam sylwetkę, która bez skrupułów siadała obok mnie. Ocierał się o mnie ramieniem.
Nie musiałam odwracać wzroku, bowiem dobrze wiedziałam, że był to Harry. Jedyny z naszej dwójki, który osobiście miał odwagę by przyjść i porozmawiać.
- Przeszkadzam? - zabrzmiał wpatrując się w profil mojej twarzy.
- Skąd, nie. - zmarszczyłam brwi i uśmiechnęłam się pod nosem. Odwzajemnił.
- Długo dzisiaj spałaś, pijaczko.
- Wypraszam sobie! Kto do mnie przyszedł z winem?! - skwitowałam odruchowo spoglądając na jego twarz.
W tym momencie pożałowałam z dwóch powodów. Po pierwsze, zgubiłam się totalnie w jego zielonych oczach. Po drugie, zobaczyłam ten skupiony wyraz twarzy kiedy spuszczał wzrok. Znaczyło to, że w tym momencie tak samo jak mi, uaktywniły się w jego głowie wczorajsze wspomnienia.
- Ale nie było tak źle, co?
Miałam ochotę go spoliczkować. Nieświadomie, ale zdeptał wczoraj moje serce, które przed nim otwierałam. Przedwcześnie, ale to już się działo.
- Nie, było całkiem przyjemnie. Jednak nie pamiętam kiedy przysnęłam.
- Spoliczkowałaś mnie.
- Co? - otworzyłam szeroko oczy, a on zaśmiał się głośno i przetarł policzek dłonią.
- No tak. Pozwoliłem sobie na za dużo.
Zaskoczenie, które tkwiło na mojej twarzy, zaczynało mieszać się z niedowierzaniem i ciepłym uśmiechem, który po części był przepraszający. Czyli to był powód dla którego tak szybko mnie opuścił.
- Przepraszam.
- Nie ma za co. Zasłużyłem sobie. - powiedział muskając moją dłoń. - Ja też przepraszam, bo przesadziłem.
Nie byłam w stanie nic na to odpowiedzieć. Czy on na prawdę nie zdawał sobie sprawę jak bardzo tego pragnęłam? Każdego małego dotyku z jego strony i oddechu, który tak miło muskał moją skórę.
Milczałam, a każda kolejna sekunda wprawiała mnie w coraz to mniej komfortowe uczucie.
- Wiem, że to nagle, ale... Pamiętasz co ci powiedziałem?
- Chyba tak. - mruknęłam bawiąc się palcami u dłoni. - Chodzi o to, że mam się nie zakochać w tobie, tak?
- Mhm. - odpowiedział i złapał mnie za brodę kierując ją w swoją stronę. - Ja po prostu nie mogę.
- Nie oczekuję tego. Nie musisz ze mną o tym rozmawiać.
- Ale chce. Dobrze wiem, że czujesz coś do mnie. - wymamrotał mocniej wbijając we mnie skupiony wzrok.
- No i co? Nie chcesz nic, nie zamierzam się przez to kłaść pod pociąg. Zluzujcie! - odpowiedziałam ostrzej.
- Evie, widzę jak się zachowujesz i nie chcę żeby była między nami taka atmosfera.
- Jaka?
- TAKA. - podkreślił, a mnie przeszły dreszcze pod wpływem tego mocnego głosu. - Zrobiłem błąd, że cię pocałowałem. Zrobiłem błąd, że pozwoliłem sobie się tak zbliżyć.
Zabolało.
- Przestań.
- Nie, chcę wyjaśnić.
- Ale to już się dzieje, nie rozumiesz?! I co ja mam ci jeszcze powiedzieć?! Nie martw się, niedługo zniknę. - odparłam odwracając wzrok ku niemu.
Zobaczyłam tam namiastkę jakiegoś bólu, którego się nie spodziewałam. Przez lekko zaszklone oczy widziałam jak borykał się z jakimiś myślami. Pewnie byłam zbyt ostra, ale zupełnie nie rozumiałam dlaczego cały czas tak dziwnie się zachowuje.
- Nie chcę tego.
- Więc czego chcesz? - zapytałam ciszej. - Przepraszam, nie powinnam się unosić. Nie dość, że głupio mi o tym z tobą rozmawiać to jeszcze robię z siebie ofiarę. Harry, na prawdę...
- Hej, spokojnie. Spójrz na mnie. Rozumiem cię i... Nie chcę cię tracić, po prostu... Poczekasz?
- Na co?
- Na mnie. - powiedział biegając oczami po mojej twarzy. - Teraz nic nie mogę ci dać. Nie jestem zdolny do bycia z kimś.
Nie rozumiałam wtedy o co mu chodzi. Nie pojmowałam już co do mnie mówił, tak mocno gubił się w swoich zeznaniach.
Nachyliłam się w stronę chłopaka, który zrobił automatycznie to samo. Nasze usta złączyły się w pocałunku krótkim, ale pełnym burzliwych emocji.
- Po prostu bądźmy. - odpowiedział przytulając mnie do siebie. - Jak zawsze.
Tuż przed domem puściliśmy nasze splecione dłonie. Wszystko było w porządku, tak jak zwykle.
Nie mogłam oczekiwać od niego tych wszystkich wyjaśnień. Przecież już kiedyś pogodziłam się z tym, że nie będziemy razem. Gorzej z wypadkami losowymi, takimi jak wczorajszej nocy, które ściskały moje serce. Od teraz koniec wyładowywania się w otoczeniu bezbronnych ludzi.
W salonie cała trójka nadal oglądała film. Kiedy weszliśmy zapanowała cisza, którą blondynka chyba mało rozumiała.
Kiedy miałam już obracać się w drugą stronę, jak zwykle po ważnych rozmowach uciekając do pokoju, Hazza złapał mnie w tali i pociągnął w stronę kanapy. Nie odpowiedziałam i posłusznie usiadłam tuż obok Louisa. Uniósł jedną brew i z uśmiechem wpatrywał się w moją twarz. Poklepałam go tylko po przegubie dłoni, którą trzymał na popcornie. Tuż obok mnie zasiadł on, moja zmora zaszyta w sercu.
- Nie uciekaj od razu. - powiedział i w ciemności objął mnie ramieniem.
Właściwie było mi dobrze, gdyby nie to, że niezauważalnie ciągle mnie ranił. Chciałam tego dotyku, ale wiedziałam, że nie jestem jedyna. Nie byliśmy razem.
- Dobrze, postaram się.
Liv.
- Dziewczyno, ciebie też tak boli głowa? - spytał Louis.
- I to jak. - westchnęłam, a on usiadł po drugiej stronie ze szklanką prawdopodobnie Pepsi.
- Fajnie wczoraj było. Szkoda, że już nam czas się tak skraca i trzeba będzie wracać. A ty jak się bawisz?
Ułożyłam usta w prostą linię i wbiłam wzrok w ziemię. Nie byłam w stanie powiedzieć mu o wszystkim. Zresztą nie było sensu.
- Ej, ej, coś jest nie tak. - przesiadł się obok mnie. - Co jest? Powiedz.
- Nie chcę. Przynajmniej nie teraz, nie dopóki się to nie poukłada.
- Chodzi o Harrego, prawda?
- Powiedziałam ci, że nie będę rozmawiać!
- Przepraszam, Evie. - położył mi rękę na ramieniu. - Jeśli jest coś co mogę zrobić to mi powiedz. To, że coś jest na rzeczy nie jest dla mnie już nowością i nic mi do tego. Po prostu nie chcę żebyś cierpiała.
- Ale tak jest. - zerknęłam w jego oczy, lecz szybko zabrałam wzrok. - Idę się przejść, nie martw się i nie przesadzaj. Przeżyję.
Widząc mój blady uśmiech Lou przytulił mnie do siebie i potargał za oba policzki. Widział jak chociaż trochę dodać mi humoru.
W tym momencie do domu weszli pozostali. Cali mokrzy, zziębnięci i rozbawieni. Eleanor rzuciła się na Louisa i obdarowała go soczystym pocałunkiem. Bez słowa przyglądałam się całej akcji i momentalnie odwróciłam się ku drzwiom, gdzie napotkałam Kath.
- Kacyk, co? - zaświergotała. - Nie martw się, nauczę cię jak sobie z tym radzić. Chcesz oglądnąć jakiś film? Właśnie o tym...
- Nie, dzięki. Może później. - przerwałam jej.
Całej sytuacji przyglądał się Hazza, który niby to stał i przecierał ręcznikiem włosy. Ciężko było mi nawet na niego nie spojrzeć, więc zrobiłam to i uśmiechnęłam się lekko.
Wyszłam zamykając za sobą drzwi.
Nogi poniosły mnie na pomost na którego końcu usiadłam. Stopami subtelnie muskałam prawie idealnie płaską taflę wody. Słońce chyliło się ku zachodowi, a mi zaczynało robić się coraz zimniej, jednak cisza, tak perfekcyjna, nie pozwalała mi odejść. Było mi zbyt dobrze.
Od kiedy zaczęłam czuć coś do tego nieziemsko przystojnego chłopaka moje życie obróciło się totalnie w drugą stronę. Potem niby wróciło, a potem znowu postanowiło płatać mi figle. Zupełnie tego nie rozumiem. Jak takie uczucie może aż tak mocno mieszać w czymś życiu? To nienormalne. Ja o tym wiem, nie chcę pozwolić tej reakcji chemicznej zupełnie mnie owładnąć, ale to dzieje się zupełnie bez obecności mojej woli.
Kiedy poprawiałam opadający mi z ramion koc, zobaczyłam sylwetkę, która bez skrupułów siadała obok mnie. Ocierał się o mnie ramieniem.
Nie musiałam odwracać wzroku, bowiem dobrze wiedziałam, że był to Harry. Jedyny z naszej dwójki, który osobiście miał odwagę by przyjść i porozmawiać.
- Przeszkadzam? - zabrzmiał wpatrując się w profil mojej twarzy.
- Skąd, nie. - zmarszczyłam brwi i uśmiechnęłam się pod nosem. Odwzajemnił.
- Długo dzisiaj spałaś, pijaczko.
- Wypraszam sobie! Kto do mnie przyszedł z winem?! - skwitowałam odruchowo spoglądając na jego twarz.
W tym momencie pożałowałam z dwóch powodów. Po pierwsze, zgubiłam się totalnie w jego zielonych oczach. Po drugie, zobaczyłam ten skupiony wyraz twarzy kiedy spuszczał wzrok. Znaczyło to, że w tym momencie tak samo jak mi, uaktywniły się w jego głowie wczorajsze wspomnienia.
- Ale nie było tak źle, co?
Miałam ochotę go spoliczkować. Nieświadomie, ale zdeptał wczoraj moje serce, które przed nim otwierałam. Przedwcześnie, ale to już się działo.
- Nie, było całkiem przyjemnie. Jednak nie pamiętam kiedy przysnęłam.
- Spoliczkowałaś mnie.
- Co? - otworzyłam szeroko oczy, a on zaśmiał się głośno i przetarł policzek dłonią.
- No tak. Pozwoliłem sobie na za dużo.
Zaskoczenie, które tkwiło na mojej twarzy, zaczynało mieszać się z niedowierzaniem i ciepłym uśmiechem, który po części był przepraszający. Czyli to był powód dla którego tak szybko mnie opuścił.
- Przepraszam.
- Nie ma za co. Zasłużyłem sobie. - powiedział muskając moją dłoń. - Ja też przepraszam, bo przesadziłem.
Nie byłam w stanie nic na to odpowiedzieć. Czy on na prawdę nie zdawał sobie sprawę jak bardzo tego pragnęłam? Każdego małego dotyku z jego strony i oddechu, który tak miło muskał moją skórę.
Milczałam, a każda kolejna sekunda wprawiała mnie w coraz to mniej komfortowe uczucie.
- Wiem, że to nagle, ale... Pamiętasz co ci powiedziałem?
- Chyba tak. - mruknęłam bawiąc się palcami u dłoni. - Chodzi o to, że mam się nie zakochać w tobie, tak?
- Mhm. - odpowiedział i złapał mnie za brodę kierując ją w swoją stronę. - Ja po prostu nie mogę.
- Nie oczekuję tego. Nie musisz ze mną o tym rozmawiać.
- Ale chce. Dobrze wiem, że czujesz coś do mnie. - wymamrotał mocniej wbijając we mnie skupiony wzrok.
- No i co? Nie chcesz nic, nie zamierzam się przez to kłaść pod pociąg. Zluzujcie! - odpowiedziałam ostrzej.
- Evie, widzę jak się zachowujesz i nie chcę żeby była między nami taka atmosfera.
- Jaka?
- TAKA. - podkreślił, a mnie przeszły dreszcze pod wpływem tego mocnego głosu. - Zrobiłem błąd, że cię pocałowałem. Zrobiłem błąd, że pozwoliłem sobie się tak zbliżyć.
Zabolało.
- Przestań.
- Nie, chcę wyjaśnić.
- Ale to już się dzieje, nie rozumiesz?! I co ja mam ci jeszcze powiedzieć?! Nie martw się, niedługo zniknę. - odparłam odwracając wzrok ku niemu.
Zobaczyłam tam namiastkę jakiegoś bólu, którego się nie spodziewałam. Przez lekko zaszklone oczy widziałam jak borykał się z jakimiś myślami. Pewnie byłam zbyt ostra, ale zupełnie nie rozumiałam dlaczego cały czas tak dziwnie się zachowuje.
- Nie chcę tego.
- Więc czego chcesz? - zapytałam ciszej. - Przepraszam, nie powinnam się unosić. Nie dość, że głupio mi o tym z tobą rozmawiać to jeszcze robię z siebie ofiarę. Harry, na prawdę...
- Hej, spokojnie. Spójrz na mnie. Rozumiem cię i... Nie chcę cię tracić, po prostu... Poczekasz?
- Na co?
- Na mnie. - powiedział biegając oczami po mojej twarzy. - Teraz nic nie mogę ci dać. Nie jestem zdolny do bycia z kimś.
Nie rozumiałam wtedy o co mu chodzi. Nie pojmowałam już co do mnie mówił, tak mocno gubił się w swoich zeznaniach.
Nachyliłam się w stronę chłopaka, który zrobił automatycznie to samo. Nasze usta złączyły się w pocałunku krótkim, ale pełnym burzliwych emocji.
- Po prostu bądźmy. - odpowiedział przytulając mnie do siebie. - Jak zawsze.
'I just wanna feel your body right next to mine
all night long.'**
Nie mogłam oczekiwać od niego tych wszystkich wyjaśnień. Przecież już kiedyś pogodziłam się z tym, że nie będziemy razem. Gorzej z wypadkami losowymi, takimi jak wczorajszej nocy, które ściskały moje serce. Od teraz koniec wyładowywania się w otoczeniu bezbronnych ludzi.
W salonie cała trójka nadal oglądała film. Kiedy weszliśmy zapanowała cisza, którą blondynka chyba mało rozumiała.
Kiedy miałam już obracać się w drugą stronę, jak zwykle po ważnych rozmowach uciekając do pokoju, Hazza złapał mnie w tali i pociągnął w stronę kanapy. Nie odpowiedziałam i posłusznie usiadłam tuż obok Louisa. Uniósł jedną brew i z uśmiechem wpatrywał się w moją twarz. Poklepałam go tylko po przegubie dłoni, którą trzymał na popcornie. Tuż obok mnie zasiadł on, moja zmora zaszyta w sercu.
- Nie uciekaj od razu. - powiedział i w ciemności objął mnie ramieniem.
Właściwie było mi dobrze, gdyby nie to, że niezauważalnie ciągle mnie ranił. Chciałam tego dotyku, ale wiedziałam, że nie jestem jedyna. Nie byliśmy razem.
- Dobrze, postaram się.
***
Po skończonym filmie wszyscy zaczynali się rozchodzić. Kath, która zasnęła na kanapie została przeze mnie przykryta kocem.
Już jutro wracaliśmy do domu. Kath błagała nas o jeszcze jeden dodatkowy dzień razem, na co wszyscy się zgodzili. Grzecznościowo dołączyłam zgadzając się czym zaskoczyłam Eleanor i Harrego.
- Widzę, że trochę zeszło ci to dąsanie? - usłyszałam ciepły głos Louisa.
- Nie dąsałam się.
- Jak tam sprawy?
- Normalnie. Jest tak jak było, czyli nijak. Przepraszam, że się tak zachowywałam, nie powinnam była. Nieświadomie to wychodziło.
- Wiem, nie martw się. Cóż, kto to wie co będzie. - uśmiechnął się i odszedł w stronę swojej sypialni.
Zgasiłam światło zostawiając śpiącą Katherine.
Calvin Harris ft. Florence Welch - Sweet Nothing*
Selena Gomez - Slow Down**
__________________________________________________
Wybaczcie, że krótkie. Ten rozdział jest wyjątkowo nudny i głupi, ale nadrobię. Miałam już to dodać ponad pół godziny temu, ale nic nie przychodzi mi do głowy. To jest najgorsze. Następny dodam w poniedziałek. Spróbuję to nadrobić jakoś, a muszę odwiedzić jeszcze blogi.
Już jutro wracaliśmy do domu. Kath błagała nas o jeszcze jeden dodatkowy dzień razem, na co wszyscy się zgodzili. Grzecznościowo dołączyłam zgadzając się czym zaskoczyłam Eleanor i Harrego.
- Widzę, że trochę zeszło ci to dąsanie? - usłyszałam ciepły głos Louisa.
- Nie dąsałam się.
- Jak tam sprawy?
- Normalnie. Jest tak jak było, czyli nijak. Przepraszam, że się tak zachowywałam, nie powinnam była. Nieświadomie to wychodziło.
- Wiem, nie martw się. Cóż, kto to wie co będzie. - uśmiechnął się i odszedł w stronę swojej sypialni.
Zgasiłam światło zostawiając śpiącą Katherine.
Calvin Harris ft. Florence Welch - Sweet Nothing*
Selena Gomez - Slow Down**
__________________________________________________
Wybaczcie, że krótkie. Ten rozdział jest wyjątkowo nudny i głupi, ale nadrobię. Miałam już to dodać ponad pół godziny temu, ale nic nie przychodzi mi do głowy. To jest najgorsze. Następny dodam w poniedziałek. Spróbuję to nadrobić jakoś, a muszę odwiedzić jeszcze blogi.
Liv.