04 kwietnia 2013

CHAPTER 5: Taking control.

 * 'Należy ulegać swoim pragnieniom, 
wtedy kiedy nadchodzą,
 i nic nie odkładać na później.'

     
      Już od dwóch godzin siedziałam wpatrzona w ekran płaskiego telewizora. Był sobotni poranek i zero perspektyw na spędzenie dzisiejszego dnia. Przerzucałam więc kanałami coraz bardziej wciskając guziki pitola, który ewidentnie nie chciał ze mną dzisiaj współpracować i co chwilę odmawiał mi posłuszeństwa. No tak, złośliwość rzeczy martwych. W końcu chyba ostatecznie stwierdził, że ma dość pracy na dzisiaj i całkowicie przestał działać. Skazał mnie na program o małpiatkach w australijskim zoo.
 - Nie wiedziałem, że lubisz małpy. - do salonu wszedł Lou z miską popcornu. Usadowił się zaraz obok mnie i podsunął mi przegryzkę.
 - Pilot. To znaczy, pilot przestał działać. - burknęłam pakując jedzenie do ust. - Gdzie Eleanor?
 - Zaraz zejdzie.
 - Właśnie. - sięgnęłam do kieszonki jeansów, a następnie zamachałam przed oczami bruneta telefonem. - Wiesz może czyje to?
 - Twoje.
 - M-moje? Nie przypominam sobie, żebym miała jakikolwiek telefon.
 - Kupiłem ci go, żeby być z tobą w kontakcie. Myślałem, że będzie śmieszniej jak sama go znajdziesz. - wzruszył ramionami i uśmiechnął się uroczo. Wpatrzyłam się przez chwilę w jego radosne oczy i ułożyłam usta w poziomą kreskę.
 - Nie chce.
 - Co? Jak to nie chcesz? - jego twarz wyrażała teraz zdziwienie.
 - Źle się wyraziłam. Nie mogę tego przyjąć. - położyłam mu sprzęt na dłoni, którą sama wyciągnęłam. - To jest zbyt drogie, a ty już i tak kupiłeś mi bilet lotniczy. Nie sądzisz, że to za dużo?
 - Nie. Bierz to. - położył mi go na kolanach, po czym wstał. - Nie przyjmuję odmowy. Jeśli chcesz to jakoś to załatwimy. Powiedzmy, że będziesz mi winna przysługę albo coś w tym rodzaju.
      Westchnęłam zrezygnowana patrząc jak odchodzi. Niech będzie, ale pod koniec wyjazdu oddam go przyjacielowi i niech robi z nim co chce. Mnie już nie będzie potrzebny, bo w końcu w domu mam swój własny. Co prawda nie może równać się z nowością techniczną tego telefonu, ale to nie istotne. Ważne, że dzwoni.
      Chwilę później znajdowałam się w swoim pokoju. Otworzyłam torbę z której prawą dłonią wyciągnęłam niebieską paczkę oraz zapalniczkę. Delikatnie chwyciłam za zasłonę i odganiając ją od siebie weszłam na balkon. Biały dym unosił się ku górze i znikał gdzieś po chwili. Mała, ale długa trucizna tliła się i spalała dość mozolnie, a może były to tylko moje przeczucia, które ostatnimi czasy wysyłały mi chyba jakieś sprzeczne sygnały. Nie do końca wiedziałam co one oznaczają i co mogą ze sobą nieść. W końcu zawsze żyłam w kole monotonii o kolorze biało-szarej. Tak lub nie, nie wiem nie istnieje, trzeba umieć postawić kartę na stół. Nie żałować żadnej drogi jaką obrało się w życiu, bo to i tak nie miałoby sensu. Nigdy nie będziemy w tym samym miejscu i czasie, w którym byliśmy sekundę, minutę czy godzinę temu.
      Moją głowę jednak zaprzątało coś innego, nowego i zupełnie dla mnie świeżego. Coś czego instynktownie nie chciałam wpuścić do swojej świadomości i czego nie potrafiłam jeszcze do końca zdiagnozować, żeby poznać właściwości, które to uczucie posiada. Było chyba najbardziej skomplikowanym z uczyć jakie w całej mojej ziemskiej egzystencji udało mi się odczuć.


'I feel you pull me under
Fall into your trap
Now you're taking control of me
.' **



      Drzwi cicho zaskrzypiały jakby chciały szepnąć, że ktoś się zbliża i powinnam mieć się na baczności. Odwróciłam się i wychyliłam sylwetkę zza zasłonki. Na chwilę zesztywniałam jakby ciało odmówiło mi posłuszeństwa i teraz postępowało według własnych zasad. Zobaczyłam wysokiego chłopaka, który włożył ręce do kieszeni, a jego loki rozproszone były po całej głowie w różne strony. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami i założyłam włosy za ucho. Zwrócił swoje oczy ku mojej postaci i podszedł trochę bliżej.
 - Nie odpowiadałaś, więc pozwoliłem sobie wejść. - mruknął rzucając się na łóżko.
 - Jasne, w końcu ja też wlazłam ci ostatnio do pokoju bez pozwolenia. - wywróciłam oczami, a Hazza lekko się zaśmiał. - Przychodzisz z czymś konkretnym?
 - W zasadzie to tak. - odpowiedział wciąż leżąc na plecach i zerkając lekko w moją stronę. - Louis chce wybrać się wieczorem gdzieś do znajomych, bo podobno robią jakąś imprezę. Idziesz?
 - Impreza? - zamyśliłam się. - Może i pójdę. Nie mam co tutaj robić, ale nie będę tańczyć, bo tego nienawidzę. - rzuciłam podchodząc do balustrady i zaciągnęłam się papierosem.
 - Ty palisz? - tymnrazem usłyszałam głos zdecydowanie bliżej swojej osoby.
Obróciłam się na pięcie i spojrzałam w jego sylwetkę opartą o framugę. Wpatrywał się we mnie przez lekko przymrużone oczy.
 - Tak. To znaczy nie, czasami tylko jak czuję, że jestem ner... Po prostu czasami chcę to palę. - spojrzałam na niego, a Harry lekko prychnął pod nosem. Nie mogłam przecież powiedzieć, że czuję się nerwowo. Zaraz wziąłby mnie pod swoje skrzydła i głaskał po głowie. Ryzyko śmierci przez roztopienie z rozkoszy wynosiłaby sto procent. To był zdecydowanie zły pomysł.
 - Jak chcesz, ale pamiętaj, że to niezdrowe. - uśmiechnął się i wycofał wgłąb pomieszczenia ku drzwiom. - Bądź gotowa o dwudziestej pierwszej.
      Zostałam sama ze sobą. Spojrzałam jeszcze na praktycznie końcówkę papierosa i bez zastanowienia wyrzuciłam go przed siebie. Stałam jeszcze chwilę przypatrując się ludziom, którzy co chwilę przechodzili pod domem One Direction.  
Evie, wszystko psujesz, ale wiesz może chociaż czego tak właściwie chcesz?
***
       Stałam właśnie przed lustrem próbując przekonać siebie do wyjścia w nieznane. Dochodziła pora zejścia na dół, bo pewnie wszyscy już tam czekają i chcą wyjść. Nie byłam trochę co do tego przekonana, bo w sumie chłopaki na pewno będą się świetnie bawić ze swoimi znajomymi, a Louis zajmie się w większości Eleanor. Poprawiłam materiał lekko śliskiej czarnej sukienki bez rękawów, która sięgała mi przed kolano. Na siebie zarzucony miałam sweter z długim rękawem. Na nogi włożyłam leginsy, te cieńsze, też w kolorze czarnym, a na nogach buty na średniej wysokości obcasie sięgające mi za kostkę. Oczy zdobiły mi dwie czarne linie zakończone subtelnym łukiem w górę. Na usta nałożyłam różową pomadkę, która wyglądała bardzo natualnie. Swoje długie włosy pozostawiłam rozpuszczone.
      Usłyszałam krzyk z dołu należący do Louisa. Chwyciłam więc za torebkę i zeszłam ze schodów. Ku mojemu zdziwieniu moim oczom ukazali się tylko Louis, Eleanor i Harry
 - A gdzie reszta? - spytałam.
 - To tylko przyjaciele moi i Harrego. - odparł mi Lou i wyszli z brunetką w stronę samochodu którym mieliśmy jechać.
 - Ładnie wyglądasz. - dodał Hazza przepuszczając mnie w drzwiach.
Cóż, szykuje się bardzo ciekawy wieczór.
***
      Po dwudziestu minutach drogi byliśmy już na miejscu. Kiedy weszłam do pomieszczenia nie mogłam nadziwić się jak pięknie wyglądało wnętrze, jak się później dowiedziałam, pałacyku. Była to impreza urodzinowa jakiegoś chłopaka, którego nie znałam i nigdy nie widziałam na oczy. Chwilę potem zaczęłam rozglądać się za swoimi towarzyszami, ale nie było po nich śladu. Widocznie musiałam zgubić ich podczas mojej wycieczki, bo nagle znalazłam się w zupełnie innym miejscu. To trochę jak lunatykowanie, tylko, że ja nie spałam, a raczej wpadłam w niemy zachwyt. W tym czasie przechodził koło mnie jakiś kelner z tacą drinków. Bez zastanowienia pochwyciłam jeden.
      Szukałam właśnie miejsca gdzie mogłam usiąść, jednak wszystko było pozajmowane. Zastanawiałam się jak wygląda solenizant, ale jakoś nie mogłam rozpoznać go z całego tłumu ludzi. Tym sposobem wyszłam na dwór, gdzie było już zdecydowanie ciemno. Tylko lampki przy basenie dawały trochę oświetlenia, no i światełka, którymi były przyozdobione drzewa. Kiedy uniosłam głowę ku górze moim oczom ukazało się rozgwieżdżone niebo oraz księżyc, który tej nocy widoczny był w całości.
 - A co robi tutaj tak śliczna dama i do tego sama? - obróciłam się w stronę dochodzącego głosu. Przede mną stał chłopak wyższy ode mnie przynajmniej o głowę. Oczy miał w kolorze mlecznej czekolady, a włosy ciemnego blondu.
 - Oh, to ty jesteś solenizantem... - szepnęłam bardziej do siebie, kiedy zobaczyłam czapkę z napisem 22 lata i obrazkami typowo urodzinowymi, co mogło oznaczać, że faktycznie to on.
 - Znasz chociaż moje imię? Z kim przyszłaś? - uśmiechnął się zdejmując czapkę i unosząc jedną brew ku górze.
 - Z Lou, Harrym i Eleanor, ale gdzieś ich zgubiłam. A ty masz na imię...
 - ...Steven, ale mów po prostu Steve. - wyciągnął rękę w moim kierunku.
 - Evie. No i wszystkiego najlepszego!
 - Dzięki. - chłopak zaśmiał się serdecznie na mój sztuczny entuzjazm. - Chętna na butelkę wina ze solenizantem?
      Siedzieliśmy w małej okrągłej altance, która stanowiła środek mostu przechodzącego przez dość duży staw. Chłopak opowiadał mi wiele ciekawych rzeczy. Okazało się, że dużo podróżuje, jest testerem gier komputerowych, a do tego jest zapalonym kucharzem. Pałacyk należy do jego wuja, który go wychowuje i powierzył mu budynek na specjalne okazje. Wiecie co urzekło mnie w nim najbardziej? To, że wydawał się taki prawdziwy kiedy wypowiadał kolejno słowa z ogromną pasją. Był po prostu miły, nie natarczywy, ani nie bawił się w taniego podrywacza.
 - Wiesz, muszę chyba poszukać moich towarzyszy. - odpowiedziałam radośnie. Procenty zaczęły już działać wprawiając mnie tylko w dobry nastrój. - Pomożesz mi?
 - Jasne. - wstał i czekał aż złapię go pod rękę. Tak też zrobiłam.
      Szukaliśmy długo. Co rusz przystawaliśmy gdzieś albo śmiejąc się z kogoś, albo ktoś zaczepiał Stevena,  żeby zamienić z nim dwa słowa. Nagle z pośród tłumu zauważyłam Eleanor, która rozmawiała z jakąś dziewczyną. Obok nich stał Lou i popijał jakiś alkohol. Przeprosiłam blondyna i zaczęłam przedzierać się przez tłum. Nawet lekko kołysałam się w takt muzyki, ale kiedy stanęłam przed stolikiem przy którym siedzieli moi przyjaciele po prostu przestałam. Znalazłam tam nie tylko dwójkę zakochanych, ale też i Harrego. Koło niego siedziała jakaś szatynka w kusej spódniczce i wachlarzem doczepianych rzęs. Chłopak co chwilę zerkał na jej zarzucone na siebie uda, a ta odgarniała włosy zarzucając je w tył.
 - Evie! - mój przyjaciel próbował przekrzyczeć muzykę. - Szukaliśmy cię. Gdzie ty byłaś?
 - A... - nie spuszczałam wzroku z nieznajomej. - Tu i tam.
 - Zagadkowo. - zaśmiała się Eleanor.
 - Kim jest ta koleżanka Harrego?
 - Nie wiem. Niech się chłopak bawi. - zaśmiał się już trochę wstawiony Louis i poruszył brwiami w znaczącym geście. - Ty też powinnaś. Tylko pamiętaj, zabezpieczaj się!
      Postanowiłam opuścić to miejsce. Pójść gdziekolwiek i się zaszyć. Nie wiem gdzie podziała się moja wola walki, ale poczułam się taka mało nieznacząca kiedy brunet nawet nie wysilił się na jedno spojrzenie.
      O rany, Evie, jesteś beznadziejna. Coś ty sobie myślała? Przecież on cię ledwo zna i nigdy między wami nic nie było. Nie ma chemii, nie ma motylków, nie ma niczego znaczącego. Uchlałaś się i teraz skomlisz w myślach jak pies. Przecież ty nawet nie znasz takiego uczucia, więc opanuj się dziewczyno, nie rób sobie mętliku.
      Zamiast rozmyślać dalej postanowiłam po prostu dobrze się bawić. Chwyciłam więc kolejnego drinka.
***
     Dochodziła druga w nocy. Obecnie przesiadywałam na krześle przy barku i dodam, że samotnie. Louis i Eleanor poszli tańczyć. Trzeba przyznać, że dziewczyna nieźle się rusza. Co do mojego przyjaciela to po prostu wrzucił się wyluzował - tak, jest pod wpływem alkoholu. Zresztą ja też.
     Zaczęłam popadać w coraz to gorszy humor. Sięgnęłam do torebki po telefon, a zamiast tego zobaczyłam w dłoni paczkę mojego nałogu. Przypatrywałam jej się chwilę bijąc się z myślami.  Niech cię szlag, Styles. 
      Przedzierałam się właśnie przez tłum w stronę wyjścia. Na dworze było niesamowicie zimno, ale mimo wszystko postanowiłam zostać te pięć minut dłużej. Odpaliłam więc papierosa jednocześnie zaciągając się nim jak najbardziej mogłam. Miałam ochotę krzyczeć ze złości na siebie, którą w sobie nosiłam.
     Wpatrzona w ziemię, nerwowo przebierając nogami, zobaczyłam czubki czyichś butów. Przystanęłam na moment i spojrzałam w górę. Poczułam wtedy ukłucie, jakby ktoś zamroził wszystko do okoła tylko nie mnie i jego. Przede mną stał uśmiechnięty i chyba już dość pijany Hazza. Postanowiłam jednak olać go zupełnie tak jak on zrobił to ze mną. Odwróciłam się więc i ponownie zaciągnęłam.
 - Hey, czemu się odwracasz? - zamruczał praktycznie tuż za moim uchem, a mnie przeszły dreszcze. Zrobiłam krok w przód i odwróciłam się do nachalnego bruneta.
 - Nie odwracam. Nie zauważyłam cię.
 - Jak to mnie nie zauważyłaś? Stałem przed tobą. - przyjrzał mi się, a ja lekko zadrżałam. - Zimno ci?
 - Trochę.
 - Trzymaj. - mówiąc to ściągnął swoją marynarkę i zarzucił ją na mnie delikatnie. - Coś nie tak?
      Spojrzałam na niego bez słowa. Chyba chciał coś powiedzieć, a nawet zrobił krok do przodu w moim kierunku, kiedy do naszych uszu dobiegł głos Louisa. Powiedział, że on i Eleanor jadą już do domu. Jako, że ja też wyraziłam na to chęć uciekając od spojrzenia Harrego, pojechaliśmy wszyscy razem. 
***
      Kiedy weszliśmy do domu moi towarzysze ciągle pozostawali w imprezowym nastroju. Próbowali być jednak trochę ciszej z uwagi na pozostałych domowników, którzy dawno już spali w swoich pokojach. Eleanor i Lou weszli do kuchni, gdzie dziewczyna usiadła mu na kolanach przy stole. Harry także wszedł do pomieszczenia i wyjął z lodówki Pepsi, które zasyczało kiedy chłopak je otworzył.
 - Ja idę do pokoju. Dzięki za dzisiaj i dobranoc. - uśmiechnęłam się.
      Machając do nich zniknęłam za półkolistą u góry framugą. Wbiegłam po schodach najzwinniej jak mogłam, a może raczej próbując się nie zabić ze względu na szumiące mi jeszcze w głowie procenty. Szybko otworzyłam drzwi od pokoju i zrzucając wszystko co miałam na sobie weszłam pod prysznic. Musiałam trochę ochłonąć i zapomnieć o dzisiejszym wieczorze. Wychodząc ubrałam szorty i koszulkę z krótkim rękawem szykując się do snu. Włączyłam też małą lampkę w kącie pokoju. Snując wzrokiem po podłodze zobaczyłam marynarkę, którą narzucił na mnie brunet. Podniosłam ją z ziemi i owinęłam się nią szczelnie. Od razu poczułam przy sobie obecność chłopaka.
      Jestem nienormalna.
      Usłyszałam pukanie do drzwi. Przez chwilę zastanawiałam się czy w ogóle się odezwać, ale kiedy pukanie rozległo się trochę bardziej nachalnie, postanowiłam otworzyć drzwi. Tym razem dzięki błogiemu stanowi, który zapewniła mi marynarka, uśmiechnęłam się na widok Harrego. Obróciłam się na pięcie i oparłam o łóżko. Brunet odwzajemnił uśmiech i zamykając drzwi podszedł trochę bliżej.
 - Jaki jest powód twojej wizyty, Harry? - zapytałam przekrzywiając głowę w lewo.
 - A muszę mieć powód żeby do ciebie przyjść?
 - W sumie to nie. - wybełkotałam. Za to chłopak podszedł do mnie bliżej i złapał za przód marynarki, która wciąż spoczywała leniwie na moich barkach.
 - Widzę, że masz piżamę, ale to ciągle nosisz. Interesujące. - powiedział łagodnym tonem i popatrzył mi w oczy.
 - Niezbyt. - powiedziałam i zdejmując część ubrania podałam ją chłopakowi, który zrobił naburmuszoną minę.
 - Coś ty dzisiaj taka? Jesteś zła? Nie bądź, proszę. - ton jego głosu brzmiał troskliwie. Złapał mnie za ramiona i przytulił do siebie, drugą ręką czochrał mnie po włosach.
      Tak, to dalej tylko ten sam beztrosko przyjacielski Hazza.
 - Na ciebie? Nie, to chyba na siebie, ale nie martw się, przejdzie mi. - bełkotałam próbując wyswobodzić się z żelaznego uścisku.
      Nagle chłopak po prostu uśmiechnął się pod nosem i kładąc obydwie dłonie na mojej talii spojrzał mi w oczy. W pokoju panował półmrok, ale ja i tak widziałam te jego cudowną magię w oczach. Miałam ochotę rzucić się na niego i zapomnieć o całym świecie, który otacza mnie i jego. Oddech przybrał na wadze, która ciążyła niczym kamień na mojej klatce piersiowej. Instynktownie lekko rozchyliłam wargi i z tępym wyrazem twarzy patrzyłam co będzie dalej. Wtedy właśnie Harry jedną ręką odgonił mi włosy, które opadły na twarz. Poczułam deja vu - przypomniałam sobie jak już kiedyś to robił i że to właśnie wtedy zobaczyłam w nim kogoś więcej niż kolegę.
      Odskoczyłam od chłopaka. Nie mogę dać ponieść się chwili. Podeszłam do drzwi i uchyliłam je na oścież. Jedną ręką podparłam biodro.
 - Wybacz, ale jestem śpiąca.
      Chłopak zaśmiał się uroczo pod nosem. Podrapał się po brodzie i kiedy miał już wychodzić wrócił by ponownie stanąć przede mną. Ku mojemu zdziwieniu kolejny raz zarzucił mi marynarkę na ramiona i przyciągnął mnie za nią do siebie. Poczułam jak moje ciało odmawia mi posłuszeństwa, jak dosłownie roztapia się pod wpływem niesamowitej fali pożądania. Jakby ta chwila mi się przyśniła i nigdy nie miała miejsce.
- Dobranoc, kurduplu. - wyszeptał z zadowoleniem wypisanym na twarzy. Zostawił mnie samą.
Poczułam smak jego malinowych ust i od razu wiedziałam, że już nigdy nie będę zdolna uwolnić się od tych uczuć.


'There's a place where I feel you
And I know you mean more to me
Still waiting
Still holding time' ***




S@motność w sieci*
Olivia Lufkin - Cut Me Free **
Riverside - Us ***
_______________________________________________
Jesteście przekochani, przenajlepsi i bardzo się cieszę, że czytacie tego bloga. Nie spodziewałam się, że będę miała tyle tak miłych komentarzy, tyle wejść, a ostatnio doszło mi nawet dwóch obserwujących. Dodajecie mi sił by pisać dalej. Na prawdę, strasznie się cieszę, że tutaj ze mną jesteście :)

PS: Tak, to na końcu kiedy Hazza przyciąga Evie to jest pocałunek.


Liv.


 

19 komentarzy:

  1. O jejku. * o *
    Jest wspaniały. Warto było czekać. <33
    Kocham to i ciebie.. ! ;*
    To jest mój jeden z ulubionych blogów a jest ich mało. ; )
    Czekam na nn.. ! <33
    /Martyna.. x 33
    ( To ja cię pytałam na ask' u o te Chicago i resztę. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to byłaś ty! Dziękuję za te miłe słowa, aż się chce dalej pisać :)
      A ty? Masz jakiegoś bloga?
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Pytałaś czy mam ochotę wpaść na twojego bloga oczywiście i nie żałuję, że się tu znalazłam bo rozdział jest niesamowity!!!! Kocham go jak i ciebie, z niecierpliwością czekam na kolejny.
    Teraz zapraszam do czytania i komentowania jak ci się spodoba mojego 3 rozdziału.Prawdopodobnie 4 będzie udostępniony dziś wieczorem:

    lovemezayn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. tak.tak.tak.tak.tak. Wreszcie :D ! haha super rozdział i ta końcówka . Mrrrr :D Dziękuje za komentarz u mnie :) czekam na nn .co tu się będę rozpisywać , ten był genialny :D
    http://littlethings-opowiadanie-1d.blogspot.com/

    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. O mateczko! Boski, genialny, fenomenalny, cudowny, niesamowity i mogłabym tak wymieniać do jutra. Co mogę Ci powiedzieć? Że wprost kocham ten rozdział? Że jest tak samo cudowny jak każdy wcześniejszy? No po prostu brakuje mi słów aby wyrazić jak bardzo uwielbiam Twoje opowiadanie. Sceny z Harrym i Evie czytam w napięciu. Moim zdaniem jest widoczna pomiędzy nimi chemia. Styles w niektórych momentach zachowuje się jak podrywacz ale i tak jest świetny. Hahah.
    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku *-* To jest genialne, ten rozdział, opowiadanie... ty jesteś genialna *-*.
    Czyli się pocałowali?! Awwwwwww ♥
    Nie będę przynudzała, bo pisze w każdym kom to samo, a co innego mogę napisać... przecież to jest genialne <3
    Zapraszam do mnie:
    http://rid-nik-and-london.blogspot.com/
    Ściskam!
    Ridley<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne ! <3
    Pisz dalej, dalej i dalej .. Nigdy nie przestawaj ! *.*
    Proszę cię, kochana pisz już następne ..
    "Dobranoc, Kurduplu" - jako najlepszy moment opowiadania.!
    Czekam na nn.. ;** Pisz Pisz !
    Weny ..
    More ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć kochaniee ! Strasznie się cieszę, że wpadłaś na moje blogi i napisałaś tyle miłych słów ! Jestem bardzo wdzięczna. Jeśli chodzi o rozdział to oczywiście czytałam go jak zwykle z wielką przyjemnością! Tak bardzo się cieszę widząc ich razem. Tak bardzo do siebie pasują, zresztą widać, że coś ich do siebie ciągnie, ahh kocham ich <3 Plus straaasznie mnie wkurzyło jego zachowanie na imprezie :D znając życie zachowałabym się dokładnie tak samo na jej miejscu, jak nie gorzej haha, pewnie bym mu dała plaska, choć tak na prawdę nic takiego między nimi nie ma, ale w każdym razie potem jak już widziałam go w jej pokoju to moje serce zmiękło całkowicie ! Uwielbiam czytać twoją twórczość dlatego czekam oczywiście na następny rozdział z niecierpliwością ! buzibuzi :*:* / loveispleasure / wishmeyourself

    OdpowiedzUsuń
  8. Loveeee *.*
    Boże...Czemu on jej nie pocałował? ;(
    Czemu ty mi to robisz?
    Nie, nie, nie :D Spotkamy się w sądzie.
    Co Hazzie strzeliło do łba z tą brunetką? Chce oberwać? Proszę bardzo, jestem gotowa by dać mu w twarz :D
    Pisz szybkooooo ;*
    Rozdział cudowny ;*
    WENYYYYY ;P
    ~Agusi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jednak ją pocałował? O.o
      Loveeee youuu ;*****

      Usuń
  9. Czy już kiedyś wspominałam jak wspaniale piszesz? :) Kurczę, czytając twojego bloga mam kompleksy. jak ty to robisz dziewczyno...:)
    Co do rozdziału, to jak zwykle pozytywnie mnie zaskoczyłaś (szczególnie na koniec!!!!) :D Ta impreza to naprawdę świetny pomysł, przyznam szczerze, że na początku sądziłam, że między Evie a tym solenizantem Stevem coś zaiskrzy...:) nic by się nie stało jakby Hazza poczuł odrobinę zazdrości...szczególnie, że no cóż, sam na imprezie zachował się mimo wszystko jak dupek. Dobra, dobra, może i nie jest z Evie, no ale ewidentnie widac, że między nimi coś jest na rzeczy, a on zabawia się z jakąś dziewczyną...w każdym razie zapunktował u mnie z tą marynarką, to było urocze <3
    A pod koniec to już w ogóle, ASDFGHJK <333 szczerze mówiąc aż brak mi słów jak opisać ten moment pocałunku. Poza tym fantastycznie go opisałaś, jestem pod wrażeniem, naprawdę :)
    A o "Dobranoc, kurduplu" już nawet nie powinnam wspominać <3333 Kurczę, pisz szybko nowy rozdział, bo naprawdę się wciągnęłam :D ta końcówka...:D :)
    PS. Sorka, chyba się trochę rozpisałam...ale jakoś tak, nie mogłam, rozdział naprawdę genialny :)
    pozdrawiam ;*


    http://your-judgement-is-clouded.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Rzadko kiedy brakuje mi słów. Po przeczytaniu tego rozdziału stwierdzam, iż muszę kupić nowy słownik, by móc w komentarzu ująć wspaniałość Twoich rozdziałów.
    Kochana, ta impreza to był genialny pomysł. Z wyjątkiem tego momentu gdzie koło Harry'ego siedziała jakaś dziewczyna. Zachował się jak palant.
    Cóż ja mogę napisać o końcówce ? Kocham, ubóstwiam ją <3
    Wiesz, bardzo, bardzo, bardzo Cię kocham

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejuś jak fajniee, że oni w końcu się pocałowali. Ale motyw, że na imprezie Harry siedział obok jakieś laski, było wredne. Nie ważne co bym chciała napisać, wszystko zostało napisane wyżej.! No cóż, powtórzę za resztą to jest genialne i ty jesteś genialna.!! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. hej, zapraszam na naszego nowego bloga - life-is-a-trap.blogspot.com, gdzie pojawił się prolog. mam nadzieję, że opowiadanie ci się spodoba, wyrazisz szczerą opinię i zaobserwujesz x - amy

    OdpowiedzUsuń
  13. DODAWAJ SZYBKO NASTĘPNY BO ZARAZ NIE WYTRZYMAM xD
    i zapraszam na część pierwszą piętnastego rozdziału ;D.
    http://rid-nik-and-london.blogspot.com/
    Ridley<3

    OdpowiedzUsuń
  14. Twoj blog zostal nominowany do Libster Award .
    Wiecej informacji na moim bloku : http://i-will-always-love-you-pjjona.blospot.com w poscie " Libster Award "

    OdpowiedzUsuń
  15. wiem ,że już pisałam komentarz pod tym rozdziałem ale kiedy następny ? ?? ? !! :D haha czekam z niecierpliwością

    u mnie next http://littlethings-opowiadanie-1d.blogspot.com

    mam nadzieje ,że 6 pojawi sie szybko ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. CUDNY ROZDZIAŁ :O :O :O
    Cieszę się ogromnie, że oni w końcu, nareszcie, się pocałowali! WIWAT! JUCHU! JEJ! JUPI! Ja jakoś tak lubię, gdy Harry zachowuje się jak palant :O Mam coś z mózgiem? W każdym bądź razie czekam na następny! Z niecierpliwością, rzecz jasna ;>

    OdpowiedzUsuń
  17. Awwwwww ja wiem, że dopiero teraz komentuję ost. mam dużo na głowie.
    Przeboski rozdział, oszczędzę Ci komplementów, bo na pewno masz ich już dosyć (hahhahahaa) biorę się za 6 :D
    Ściskam
    xoxo
    Kiyoko
    leeetmeloveyou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń